GDZIE MUSZLA WSKAZUJE DROGĘ

/ZAKOŃCZENIE/

Tego artykułu miało nie być. Wyjątkowy, bo 24-miesięczny Rok Jakubowy dobiegł końca. Poznaliśmy jego znaczenie, symbolikę, postać Patrona i mogliśmy przeczytać kilka świadectw... Jeszcze wczoraj rano (a dziś jest Nowy Rok) tak właśnie myślałam – Xacobeo się kończy, więc i koniec tematu na łamach „Mojej Parafii”. Nic już w „cyklu z muszlą” nie napiszę. Jednak... Pan Bóg bardzo wymownie pokazał, że to ON wyznacza szlaki Camino.

Wczoraj, 31 grudnia 2022 roku, w dniu zamknięcia Jubileuszowego Roku Świętego Jakuba, odszedł do Pana ktoś,
kto w swoim herbie biskupim umieścił słynną pielgrzymią muszlę... Teraz Pan Bóg zakończył jego ziemskie pielgrzymowanie, jakby chciał nam wszystkim ukazać prawdę o tym, czym jest Camino. Pozwól, drogi Czytelniku,
że zacytuję fragment jednego ze świadectw z naszego cyklu: „On posyła, On wzywa, On powołuje. I to w Nim zamierzam szukać ostatecznego Celu, bo to ON sam jest Drogą (por. J 14, 6)”. Jakże bardzo te słowa pasują do życia zmarłego właśnie Papieża Seniora...

Benedykt XVI. Człowiek przez duże „C”. Jego imię znaczy „błogosławiony” albo „ten, o którym się dobrze mówi”. Według mnie – jedno i drugie określenie jest w tym przypadku niezwykle odpowiednie. Wielkie serce, mądrość i pokora. Nie bez powodu praktycznie przez cały pontyfikat Jana Pawła II Kardynał Ratzinger był jego bliskim współpracownikiem, a może nawet przyjacielem. Potem, już po objęciu Posługi Piotrowej, papież Benedykt, mimo że tak inny osobowościowo, kontynuował wiele inicjatyw swego Poprzednika. Wystarczy wspomnieć choćby fakt, iż niebawem po wyborze
uczestniczył w ŚDM w Kolonii, zaś w pierwszej encyklice analizował zagadnienie miłości międzyludzkiej – tematykę tak bliską zainteresowaniom naukowym Jana Pawła II. „Benedetto” chciał nawet, aby i jemu towarzyszyły w Watykanie siostry sercanki. On także beatyfikował Papieża Polaka. Dużo wspólnego miały ze sobą te dwie wielkie postaci...

Jaki był Benedykt XVI? Stacje telewizyjne, prasa i internetowe portale w ostatnich dniach prześcigają się, aby ukazać nam jego postać. Jedni robią to rzetelnie, inni niekoniecznie – wybierajmy więc mądrze relacje mediów. Jednak myślę,
że nie ma potrzeby prowadzenia w tym artykule długiej analizy osobowościowej albo opisywania historii życia naszego drogiego Zmarłego.

Chciałabym przekazać krótkie słowo od siebie...

Tym, co mnie niezwykle uderza i chyba zawsze uderzało w osobie papieża Benedykta, była jego wielka skromność. Wiemy już, choćby ze wspomnień rodziny, że „nie wyuczył się” jej gdzieś po drodze, ale taki po prostu był... Jakże nieoceniona okazała się ta zaleta, bo przecież już u progu pontyfikatu przyszło mu zmierzyć się z licznymi porównaniami
do Jana Pawła II, zaś po rezygnacji z pełnienia posługi na Stolicy Piotrowej – z wizją realizowania Urzędu przez Papieża Franciszka, którego decyzje przyjmował z wielką pokorą.

Powiedziałabym, że Benedykt XVI był osobą na miarę... św. Józefa. Człowiek w cieniu. Niezwykła to cecha, gdyż na pierwszy rzut oka ogromna wiedza, którą posiadał Joseph Ratzinger, dogmatyczne wykształcenie, kierowanie niegdyś Kongregacją Nauki Wiary, czy nawet samo pochodzenie, mogłyby wskazywać na osobowość zupełnie inną. A jednak... Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Wszak to ON powołuje, wzywa i posyła. Również teraz – wybierając dla papieża seniora tak wymowny dzień odejścia do wieczności.

Drogi „Benedetto”... Dotarłeś już do „niebieskiej Composteli” – do „pola gwiazd”, tych najjaśniejszych, które świecą
w koronie Niewiasty z Apokalipsy. Dziękujemy dobremu Bogu za Twoje świadectwo wierności Kościołowi. Dziękujemy za miłość do naszego św. Jana Pawła II. Dziękujemy za nadzieję, płynącą z Twej refleksji, że ostatnim słowem historii świata będzie zwycięstwo miłości.

 

Małgorzata Sar

do góry